List do Leny

Kochana Lenko, Ty jesteś moim trzecim chodzącym cudem. Nigdy nie zapomnę jak trudny miałaś start w życiu. Tak naprawdę sama nie zdajesz sobie z tego sprawy. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży i poszłam na wizytę do okropnego lekarza, on stwierdził, że jesteś już martwa, że nie ma najmniejszych szans na to, aby twoje serduszko kiedykolwiek uderzyło. Jego słowa zabolały mnie tak bardzo, że nie chciałam już żyć. W jednej chwili dowiedziałam się, że straciłam dwoje swoich dzieci. Gdybym zgodziła się na to co On chciał Ci wtedy zrobić, dziś nie oglądałabym tych twoich pięknych oczu i czarującego uśmiechu. Ty pokazałaś, że jesteś silna, że chcesz żyć i już kilka dni później usłyszałam bicie twego serca. Bicie, które wtedy było dla mnie jednocześnie ogromną radością, ale również ogromną obawą i strachem. Bałam się, że nie podołam, że nie uda mi się utrzymać w sobie trzech maleńkich istot.

Kochana córeczko,z całej trójki jesteś naszą największą niespodzianką, bo przecież przez cały okres ciąży byłaś Stasiem i to takim na sto procent. Choć tak naprawdę tata chciał żebyś była Euzebiuszem, ale wszyscy mówili, że znienawidzisz nas za to imię i to, że tak jak tata lubisz piłkę nożną nie wynagrodzi Ci tak okropnego imienia. Ja przyznam szczerze, że początkowo sama chciałam Cię tak nazwać, ale po czasie doszliśmy do wniosku, że Staś będzie najbardziej odpowiedni.
Ty po raz kolejny zrobiłaś nam niespodziankę i okazało się, że w moim brzuszku nie mieszka żaden chłopiec, tylko śliczna maleńka dziewczynka, ważąca 1320 gram. Długo zastanawialiśmy się jakie imię Ci nadać, nie byliśmy przygotowani na trzecie żeńskie imię. Początkowo na Twoim inkubatorze widniało imię Ania (nazwaliśmy Cię tak, bo wszystkie panie doktor dyżurujące podczas mojego porodu miały na imię Ania), ale ostatecznie zostałaś Lenką. Małą słodziną, która nie raz podczas pobytu w szpitalu, kiedy mieszkała jeszcze w szklanym domku doprowadziła mnie do łez.
Nigdy nie zapomnę, kiedy wzięłam Cię na ręce po raz pierwszy. Byłaś tak maleńka, że bałam się, że zrobię Ci krzywdę, Twoja główka mieściła się w mojej dłoni. Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę trzymać na ręku takie maleństwo. Do dziś przed oczami mam moment w którym przestałaś oddychać, zrobiłaś się cała sina i pielęgniarka biegła Ci na ratunek. Stałam wtedy nieruchomo. Zatrzymał się dla mnie czas, wołałam w myślach: „Boże nie zabieraj mi jej”. Najadłam się tyle strachu, a Ty po prostu nie potrafiłaś oddychać i jednocześnie ssać.  Prosiłam Cię potem, abyś już nigdy tak nie robiła.
Długo nie mogłaś poradzić sobie z tym odruchem, baliśmy się, że przez to zostaniesz sama w szpitalu, a Twoje siostry pojadą do domu. Trzymałam Cię w objęciach i wręcz błagałam, abyś się w sobie zbierała, że nie mogę Cię zostawić tutaj tak daleko od nas. I wtedy po raz trzeci udowodniłaś, że jesteś silną dziewczynką, bo kilka dni po naszej rozmowie pojechaliśmy wszyscy w piątkę do domu.

Tak naprawdę o Ciebie bałam się najbardziej. Od samego urodzenia byłaś najsłabsza, ciężko było Ci zaakceptować nowe rzeczy których Cię uczyliśmy i które chcieliśmy wdrożyć w Twoje życie. Wiele osób twierdziło, że jest z Tobą coś nie tak, że nie jesteś do końca zdrowa, bo jesteś bardzo wolna. Ja wierzyłam, że potrzebujesz czasu, że pośpiech nie jest w Twoim przypadku wskazany. Nawet położne, które się Tobą opiekowały na oddziale kiedyś powiedziały: „Lenka, to będzie taki charakter, że kiedy będą kraść jej rower, ona będzie stała i patrzyła jak jej ten rower kradną”. I faktycznie taka jesteś do dziś, robisz wiele rzeczy wolno, ale jesteś sprytna i dobrze na tym wyjdziesz kiedyś w życiu.
Długo czekaliśmy na Twój pierwszy tupot stóp, bo Tobie było wygodnie się czołgać. Nazywaliśmy Cię nawet „Czołgista Lenon”, wyglądało to komicznie, bo czołgałaś się jak żołnierz na poligonie. Do dziś wspominamy również Twoją antenkę z włosów na głowie, robiłam Ci ją, bo Twoje włosy wcale nie chciały rosnąć i wyglądałaś jak mały chłopczyk.  Ta antenka była pomocna dla naszych znajomych, bo dzięki niej wiedzieli, że to Ty 🙂
Kiedy miałaś rok zrobiłaś nam okropnego psikusa. Pamiętam jakby to było wczoraj, kiedy wyszłam z domu, a zaraz po tym tata zadzwonił do mnie i powiedział: „Lenka pokazuje, że połknęła kolczyk i faktycznie nie ma go w uchu”. Biegłam do domu jak szaleniec, przewróciliśmy cały pokój i nigdzie go nie było. W szpitalu okazało, że rzeczywiście kolczyk mieszka sobie u Ciebie w brzuszku. Spędziłyśmy na oddziale trzy dni, na szczęście wszystko skończyło się dobrze i dzięki cudownej czarnej wodzie wyskoczył sobie na zewnątrz. No powiem Ci, że napędziłaś nam stracha, w myślach miałam już najgorszy scenariusz.
Ty kochana byłaś małym pechowcem, bo poza kolczykiem, jako jedyna „pikowałaś” na głowę z łóżeczka, taka mała akrobatka z Ciebie była.  Byłaś również małą cwaniarą bo wiedziałaś co zrobić, żeby pobyć sobie ze mną sam na sam, z powodu Twojej astmy spędziłyśmy kolejne trzy dni w Rabce. Pamiętam te noce, które spędziłam czuwając przy Twoim łóżku, kiedy dostawałaś ataki duszności, raz nawet wystraszyłaś mnie tak bardzo, że myślałam, że umrzesz na moich rękach, bo tak bardzo Cię dusiło i nie mogłaś sobie poradzić z oddechem.

Napędziłaś mi nie raz ogromnego strachu, nie raz prosiłam Boga o to, aby trzymał Cię w swojej opiece, bo bałam się o każdy Twój oddech. Byłaś taka maleńka i bezbronna , a dziś masz już cztery i pół roku, jesteś silną śliczną blondyneczką o pięknych lazurowych oczach.  Uwielbiam patrzeć na Ciebie, uwielbiam patrzeć na Twoją radość jaką sprawiają Ci najmniejsze rzeczy. Twoje serce jest takie dobre, że w momencie, kiedy którejś z Twoich sióstr, albo rodziców stanie się krzywda, Ty płaczesz, bo boisz się o nich. Cenię u Ciebie,również to że masz swoje zdanie i nie lubisz kiedy ktoś Ci coś narzuca. Jeśli nie masz ochoty czegoś zrobić, to nikt nie zmusi Cię do zmiany zdania. Wiesz, uwielbiam w Tobie nawet te fochy, które stroisz jeśli coś nie jest po Twojej myśli, robisz przy tym minę która mnie rozbraja.
Ty córeczko dajesz mi szczęście, dałaś mi je w dniu kiedy uderzyło Twoje serduszko po raz pierwszy, dziś dziękuje Ci za to, że miałaś w sobie tyle chęci życia i mogę się Tobą cieszyć – codziennie.

Kocham Cię, Twoja Mama♥

Ps. List do Zuzi i List do Antoniny

 

 

16 Replies to “List do Leny”

  1. Piekny list beda mialy dziewczynki kiedys niesamowita pamiatke o sobie , rodzicach, siostrze…
    Pieknie to napisalas, bardzo wzruszajacy list. Ile woli zycia miala w sobie Lenka
    Wierze ze wyrosnie na wspaniala i wrazliwa osobe ☺
    Pozdrawiam
    Marzena

Skomentuj Monia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *